Cisza i Ogień. Rozdział VIII

Rozdział VIII
„ Tyle pięknych gestów, tyle samo pytań.
Tyle wielkich znaczeń, dzieli nas.”

Normalsi – Gorzkie słowa.


            Następnego dnia Draco uświadomił sobie, że ma mnóstwo pytań związku z tą klątwą. Idąc na śniadanie zastanawiał się, dlaczego nie pytał, kiedy miał ku temu okazje. Szedł zamyślony, dzięki czemu nie widział zdziwionych spojrzeń ślizgonów. Ci dziwili się widząc, że idzie na posiłek. Nikt nie widział go przy stole już od dawna. Dopiero, kiedy usiadł na swoim miejscu w Wielkiej Sali, spostrzegł, że większość uczniów mu się przygląda, zignorował to jednak. Sięgnął po bułki i odruchowo odszukał Pottera przy stole gryfonów. Zielone tęczówki świdrowały jego postać. Draco skinął lekko głową na chłopaka i przewrócił oczami, zaraz po sugestywnym spojrzeniu Harrego, mówiącym, „Jedz, te bułki są dzisiaj wyjątkowo dobre.” Rozkroił pieczywo i posmarował je dżemem truskawkowym, po czym ugryzł spoglądając na gryfona. Zadowolony?
Harry spoglądał jeszcze przez chwilę, a potem wrócił wzrokiem do swoich przyjaciół.
 Blaise Zabini obserwował tą wymianę spojrzeń, z rosnącym zaciekawieniem, jednocześnie ignorując Pansy, której usta się nie zamykały.
- Gdzie byłeś dzisiejszej nocy? – Wycedził nagle Blaice, sprawiając, że Draco spojrzał na niego błyskawicznie i od razu stracił apetyt, który tak usilnie próbował wywołać.
- Pilnuj swoich nocy, Zabini. – Warknął nieprzyjemnie i z brakiem jakichkolwiek chęci ugryzł kolejny kęs bułki.
- Draco, nie spałeś u siebie? – Zgroza w głosie Pansy sprawiła, że kilku innych, ślizgonów spojrzało w jej stronę.
Draco skrzywił się, na dźwięk głosu dziewczyny. W duchu klnąc Blaisea, za zwrócenie jej uwagi na niego.
- Nie – Skłamał, mając nadzieję, że Pansy zrozumie to opacznie i stwierdzając, że ma już dziewczynę, odczepi się od niego raz na zawsze. Nagle doszła do niego prawda, kryjąca się za tymi myślami. Prawie przespał się z Harrym, i w tym mniemaniu nie miałby dziewczyny, tylko… Herryego. O Merlinie! Zakrztusił się jedzeniem i zaczął kaszleć jak szalony. Złapał za szklankę z sokiem dyniowym i błyskawicznie wypił jej zawartość. Zwrócił tym uwagę uczniów i Harryego, który od razu odwrócił się w jego kierunku, zapewne podejrzewając, że walczy z jedzeniem w jakiś dziwny sposób.

- Harry, przestań w końcu tam spoglądać – Oburzyła się Hermiona, zdecydowania rozdrażniona zachowaniem chłopaka. Od momentu, w którym Malfoy przyszedł na śniadanie, Harry był nieobecny.
- Wcale tam nie patrzę – Zaprotestował, ale unosząca się brew Hermiony sprawiła, że się poddał, - No dobra, patrzę.
- Nadal masz w głowie ten głupi plan? – Zapytał Ron, jak zawsze spożywając tonę jedzenia.
- Jaki plan? – Ginny z uśmiechem na ustach przysiadła się koło Harryego i złapała za dwa tosty oraz miód. Dwóch puchonów z szóstego roku obejrzało się za nią. Hermiona zwróciła na to uwagę Ginny, ale ona jedynie wzruszyła ramionami.
- Harry szuka sobie nowych przyjaciół – Zironizował Ron, nagle tracąc zainteresowanie jedzeniem. Ginny najwidoczniej nie przyjęła wyjaśnień brata za wiarygodne, bo spojrzała wyczekująco na Hermionę i Harryego.
- Harry uważa, że Malfoy ma mroczny znak i coś kombinuje, - Hermiona pośpieszyła z wyjaśnieniami, a Harry pomyślał, że on to wszystko wie na pewno. Przez chwilę żałował, że nie sprawdził lewej ręki Malfoya, kiedy miał ku temu okazję. Ale kiedy przypomniał sobie, jak chłopak drżał, szybko opuściły go te wątpliwości.
- Nic nowego – Podsumowała rudowłosa i posmarowała chleb miodem.
- On chce się z nim zaprzyjaźnić – Sprostował Ron z niesmakiem.
- To coś nowego – Ożywiła się Ginny, porzucając jedzenie i obracając się bardziej w stronę Harryego, - I jak ci idzie?
- W końcu, ktoś zauważył, że tu jestem. – Poskarżył się Harry, który do tej pory jedynie się przysłuchiwał.
- Wybacz, Harry – Ginny wyglądała na naprawdę skruszoną.
- Ty go popierasz? – Ron brzmiał jakby siostra właśnie wbiła mu nóż w plecy.
Ginny zastanowiła się chwilę i odpowiedziała z uśmiechem.
- Myślę, że po tylu latach dokuczania sobie nawzajem, to dobry czas, żeby się w końcu dogadać. – Przyznała zgodnie z tym, co sądziła. Przez, co sprawiła, że Ron wyglądał teraz jakby tym nożem obracała. Ron czuł się zdradzony, A Harry miał wrażenie, że Ginny ma świetlistą aurę i jest idealnym zaprzeczeniem schematycznego myślenia Rona. I nagle wydała mu się idealną kandydatką na powierniczkę, jeżeli znalazłby się w sytuacji bez wyjścia.
- Więc jaki ci idzie z Malfoyem, Harry? – Zapytała ponownie ignorując jęki Rona, biedzącego, że nie ma już siostry.
- Powoli i opornie – Przyznał.
- No to, jeżeli już zjadłeś, to chyba masz szanse to zmienić – Wskazała głową na stół ślizgonów.
Harry podążył za jej wzrokiem i napotkał zniecierpliwione szare tęczówki. Musiał mieć wyjątkowo głupią minę, bo Draco posłał mu pogardliwy uśmiech i skinieniem głowy pokazał na drzwi.
- Wygląda na to, że coś od ciebie chcę – Szepnęła blisko ucha Harryego, na co chłopak poczuł jak przechodzą go dreszcze. Spojrzał w jej brązowe oczy i dostrzegł przebłysk uczucia. – Powinieneś iść. – Dodała, kiedy chłopak nawet nie drgnął.
- Ykhm. Harry, czy ty podrywasz moją siostrę? – Ron widocznie otrząsnął się już ze zdrady.
- Podobno nie masz już siostry? – Przypomniała Hermiona, za co posłał jej urażone spojrzenie. Odwróciła tym uwagę Rona, gdy Harry zaczął rozglądać się za Malfoyem. Kiedy zarejestrował, że chłopaka nie ma już w Wielkiej Sali. Rzucił do przyjaciół, ”Widzimy się później.” Po czym ruszył ku drzwiom.
Zanim znalazł Malfoya, natknął się jeszcze na Demelze Robins, która koniecznie chciała wiedzieć, kiedy Harry planuje kolejny trening Quidditcha. Dzięki jej pytaniu przypomniał sobie, że jest kapitanem i ma na głowie znacznie więcej, niż Malfoya. Obiecał dać znać, jak tylko opracuje plan treningu i zostawił dziewczynę na środku korytarza. Wiedział, że musi się śpieszyć, jeśli chciał zdążyć, przed lekcjami. Właściwie, spodziewał się zobaczyć ślizgona zaraz za drzwiami, ale on widocznie nie miał zamiaru ułatwiać niczego. Jak Harry pomyślał o tym głębiej, Malfoy nigdy niczego nie ułatwiał.
Znalazł go po dziesięciu minutach krążenia po korytarzach. Chłopak stał przy jednym z okien na drugim piętrze, widocznie, właśnie tam miał lekcje. Harry w duchu pochwalił wybór miejsca. Nic nie będzie wstanie się między nimi stać, kiedy wokół będą krążyć inni.
Draco wydawał się rozdrażniony, nawet jego twarz to wyrażała. Harry zrozumiał, że to nie będzie łatwa rozmowa.
- Co chciałeś? – Zapytał od razu, nie tracąc czasu na uprzejmości.
Malfoy zmierzył go wzrokiem i skrzywił się nieładnie.
- Skoro już skończyłeś romanse, odpowiedz mi na kilka pytań. – Odparł nie miło, zakładając ręce na piersi. Jego blond włosy były wyjątkowo zmierzwione, zupełnie jakby nie użył dzisiaj szczotki, a jedynie przeczesał je palcami. Szare tęczówki w świetle rzucanym przez okno, wyglądały na wyjątkowo czyste i szczere. Harry zaskoczył się tym widokiem i przytaknął głową zachęcająco.
- Czemu ja? – Zapytał od razu nie dając złudzeń Harryemu, że to tylko pogawędka.
- Pani Pomfrey, nie wie dokładnie. Ale prawdopodobnie klątwa reaguje jedynie na bardzo silne emocje – Wyjaśnił – Wtedy na moście, byłem na ciebie bardzo wkurzony. – Dodał twardo, nagle przypominając sobie słowa chłopaka z tamtej nocy.
- A wczoraj? Też byłeś wkurzony? – Draco brzmiał na zaskoczonego.
Harry zastanowił się nad tym chwilę. Czy był zły? Raczej nie. Był zdenerwowany, przyłapaniem i swoją bezmyślnością.
- Nie na ciebie, na siebie – Przyznał i nagle doznał olśnienia. – Czy byłeś zdenerwowany, kiedy próbowałem pokazać Pani Pomfrey twój… stan? – Zapytał natychmiast.
Draco pomyślał, o tym jak bardzo waliło mu serce, kiedy uświadomił sobie, co Harry chce zrobić. Kiwnął głową, potwierdzająco. Powoli rozumiejąc, do czego gryfon zmierza.
- Muszę iść do skrzydła szpitalnego – Wycedził i postawił krok u właściwej stronie. Draco nie myśląc o tym dużo, złapał Harryego za nadgarstek. Kiedy zdał sobie sprawę, co zrobił spojrzał z przerażeniem na gryfona.
Potter najpierw zawiesił wzrok na dłoni Draco, a następnie na twarzy chłopaka. Minęło kilka sekund, a dłoń Malfoya nadal spoczywała na jego nadgarstku.
- Czujesz coś? – Zapytał Harry, przerywając milczenie. Na korytarzu rozbrzmiały głosy. Pomieszczenie wypełnili uczniowie, którzy z niepokojem spoglądali w ich stronę, zapewne spodziewając się jakiegoś wybuchu w ich odwiecznej wojnie.
- Nie – Przyznał Draco i puścił nadgarstek chłopaka. 
Przez chwilę Harry wyglądał na wyjątkowo skupionego, wpatrując się w swoją dłoń, obracając ją, jakby chciał zbadać czy nic mu nie jest. Potem zupełnie niespodziewanie złapał blondyna za nadgarstek, tak jak on przed chwilą i rzucając krótkie, „ Chodź ze mną.” Pociągnął go w stronę bocznego korytarza.
Kiedy kakofonia głosów cichła coraz bardziej, Draco uświadomił sobie, że Harry ciągnie go zupełnie w inną stronę, niż ta zakładana i wcale nie kierują się do skrzydła szpitalnego. Kiedy ta informacja docierała do jego świadomości, gryfon nagle się zatrzymał i zaczął rozglądać wokół. Znajdowali się w jednym z mało używanych korytarzy, przez co było tu dość ciemno, a postacie na obrazach spały, wydając jedynie cichutkie dźwięki.
- Czy teraz jesteś zdenerwowany? – Zapytał Harry, zakłócając pochrapywania obrazów. Draco słabo widział w wszechobecnej ciemności, więc nie potrafił odgadnąć, po wyrazie twarzy gryfaona, co planuje.
- Jeżeli nie wytłumaczysz mi, co tu robimy, to będę. – Odpowiedział oschle, w swoim zwyczajowym sposobie mówienia.
Naglę stało się kilka rzeczy na raz. Harry złapał go za dłoń, splótł ich palce ze sobą, a następnie jak nigdy, niby nic nachylił się nad nim i pocałował.
Draco w oszołomieniu nie zrobił nic by temu zapobiec, ani nic by jakoś to kontynuować. Stał jak skamieniały z szeroko otwartymi oczami.
Harry równie szybko jak go pocałował, przestał i z wyraźnym zadowoleniem odsunął się od niego, puszczając przy tym jego dłoń.
- Tak jak myślałem – Powiedział, ale raczej do siebie. Spojrzał szybko na bladą twarz chłopaka i odruchowo zrobił krok do tyłu. – Zostawię cię teraz, zanim się wściekniesz i wyniknie z tego, coś gorszego. – Odwrócił się i nie czekając na odpowiedź Draco, pobiegł w stronę, z której przyszli.
 Ślizgon natomiast nadal stał, gdzie stał i ku swojemu zaskoczeniu czuł niewiele. Odruchowo dotknął palcami swoich ust. Czuł jakiś irracjonalny żal i rosnącą świadomość, że Harry zadrwił z jego uczuć.

***
            Minął tydzień, podczas którego Draco starał się unikać Harryego, jak tylko mógł. Ku swojemu zaskoczeniu, Potter zdawał się mu to ułatwiać i znikał z pola widzenia, kiedy tylko uchwycił jego wzrok. Szafka zniknięć nadal nie działała i Draco popadał w coraz większą desperacje. Zaczął rozmyślać, w jaki sposób pozbyć się Dyrektora, nawet, jeżeli obiecał sobie, że nie zrobi już nic podobnego, do pomysłu z naszyjnikiem.
Siedział w Wielkiej Sali i z premedytacją udawał, że nie słyszy, co Pansy do niego mówi. Niekoniecznie chciał słuchać, o jej planach na przyszłość, w których uwzględniała i jego osobę. Blaise uśmiechał się złośliwie, opierając głowę na dłoni i wpatrując się w twarz Draco.
- Przeleciałbym kogoś – Rzucił znudzonym głosem. Pansy spojrzała na niego oburzona, że przerwał jej tyradę.
- Jakoś wcale mnie to nie dziwi – Burknął Malfoy, nawet nie spoglądając w stronę kolegi. – Kto tym razem?
- Właśnie się zastanawiam, puchonka była ostatnio, może teraz czas na gryfona? – Pansy wydawała się zupełnie zgorszona, a jej usta ułożyły się w literkę O.
- Jak możesz nawet tak, żartować? – Rzuciła, robiąc gest jakby miała zwymiotować. – W życiu nie dotknęłabym żadnego gryfona.
- Nikt nie pytał cię o zdanie – Odgryzł się Zabini. – Gryfonki podobno, są odważne nie tylko w życiu. – Zaśmiał się z rozmarzeniem. – Kto wie, do czego są zdolne.
Draco przewrócił oczami.
- Tylko nie daj się omamić Wesleyównie, a możesz robić, co zechcesz.- Poradził i upił łyk soku.
- Dlaczego o niej mówisz?
- Widać, że tylko pieprzysz po kontach, nie wiesz, co się dzieje wokół. – Westchnęła Pansy – Wszyscy szaleją na jej punkcie.
Blaise odruchowo spojrzał na stół gryfonów i odszukał rudą głowę dziewczyny. Uniósł brew, widząc ją obok Pottera.
- W takim razie już wiem, kto będzie następny. – Powiedział z zadowoleniem, sprawiając, że zarówno Draco, jak i dziewczyna spojrzeli w jego stronę. – Nie mogę pozwolić, aby Potter miał coś, czego ja nie miałem.
Malfoy błyskawicznie spojrzał za Potterem i rejestrując go obok Ginny zmarszczył brwi.
- Wątpię, aby ci się to udało. Ona jest nim zafascynowana – Wtrąciła Pansy, prawie w tym samym momencie, kiedy Draco otworzył usta.
- Zakład przyjęty. 
                      
***
Harry stał w cieniu, na korytarzu czwartego piętra i obserwował, jak uczniowie kierują się w stronę schodów. Mapa pokazywała kropeczkę Draco właśnie tutaj. Potter go obserwował przez cały tydzień, przyprawiając tym Rona o ból głowy. Przyjaciele nadal nie chcieli pomóc mu w realizacji planu, więc samotnie chodził za Malfoyem. Blondyn zdawał sobie widocznie sprawę, z jego obecności, bo zachowywał się podejrzanie nieszkodliwie. Miał właśnie zamiar zaprowadzić Draco, do skrzydła szpitalnego, zgodnie z rozporządzeniem pielęgniarki, ale widząc, że chłopak sam kieruje się we właściwą stronę, wyszedł z cienia i dołączył do niego.
- Odpierdol się, Potter! – Warknął czując, obecność chłopaka. Harry zrównał się z nim krokiem i szedł obok. Zupełnie nic sobie nie robiąc, ze zdziwionych spojrzeń rzucanych przez uczniów.
- Bardzo chętnie, ale nie teraz. – Rzucił i zupełnie swobodnie kroczył dalej. – A teraz radziłbym, abyś się nie denerwował. – Ton głosu Pottera, sprawił, że Draco poczuł, że się w nim gotuje. To wszystko nie było tak błahe, jak brunet to traktował. Ani nie dawało mu prawa, do całowania, żeby sprawdzić, co się stanie. Jego nozdrza falowały, kiedy starał się nie przekląć Pottera.
Harry najwidoczniej zrozumiał, że ta rozmowa nie prowadzi do niczego dobrego, bo zwolnił i szedł kilka kroków za Draco.
Kiedy zjawili się u Pani Pomfrey, kobieta już na nich czekała. Oceniła surowym wzrokiem sylwetkę Draco, jeszcze zanim zdążył wejść, do jej kantorka.
- Panie Malfoy, jak się Pan czuje? – Zapytała zamykając za nimi drzwi. Harry usiadł od razu na sofie, co zmusiło Draco do przystanięcia pod jedną ze ścian. Niechciał siadać obok Pottera, mając na względzie, że nie jest w specjalnie dobrym humorze.
- Nie narzekam – Burknął w odpowiedzi na pytanie kobiety. –Wie Pani, jak pozbyć się tego cholerstwa?
Pomfrey spojrzała na niego surowo i zwróciła się do Harryego.
- Niestety w dalszym ciągu, nie znalazłam nic, co by wam pomogło. Może najwyższy czas zwrócić się do dyrektora?
Draco spojrzał przerażony na Pottera, ale ten nawet nie zerknął w jego stronę.
- Też o tym myślałem. – Przyznał gryfon.
- Nie ma mowy! – Warknął Draco, odrywając się od ściany, o którą się opierał, gotowy by w każdej chwili rzucić się na Pottera. W jego głowie zakwitła myśl, że nie może ufać Potterowi i jego zapewnieniom.
W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi i Pomfrey wyszła zostawiając ich samych. Draco spojrzał wilkiem na gryfona.
- Obiecałeś, że nie pójdziemy do Dumbledorea – Przypomniał Harryemu, jego zapewnienia z przed tygodnia. Potter zarejestrował panikę i urazę, na twarzy Draco. Zaplótł ręce na piersi i oparł się wygodnie o oparcie sofy.
- Co, twoim zdaniem powinniśmy zrobić? – Starał się mówić spokojnie, ale rozdrażnienie przejęło jego głos.
- Nie mam, kurwa pojęcia. To twoja wina, Potter, wymyśl coś! – Warknął, zaciskając pięści.
- Jak mam to niby zrobić, skoro tobie nic nie pasuje?
- Dumbledore, nie jest odpowiedzią na wszystko! - Draco zarejestrował spojrzenie Harryego i wiedział, co wypłynie z jego ust, jako następne.
- Jasne, jeżeli próbujesz go zabić, to raczej nie chcesz jego pomocy.
Malfoy nie wiedział nawet, kiedy to się stało, ale podszedł do Pottera i uderzył go w twarz. Dysząc ciężko stał nad siedzącym gryfonem, który trzymał dłoń na policzku.
- Nienawidzę cię, Potter – Wysyczał przez zaciśnięte zęby – Ciągle niszczysz moje życie!
Palce Harryego zacisnęły się na nadgarstku Draco, by po chwili z brutalną siłą pociągnęły, go na sofę. Potter spojrzał na czerwoną ze złości twarz Draco i uśmiechnął się ironicznie.
- To chyba jakaś kpina, że to musiałeś być akurat ty. – Malfoy zamarł na chwilę, analizując słowa chłopaka. Poczuł jak palce Pottera dotykają, jego biodra. Nagle zdał sobie sprawę, że siedzi na kolanach gryfona, a jego twarz jest zdecydowanie za blisko by mógł się oprzeć pokusie. Nachylił się i po raz kolejny widząc, jak źrenice zza okularów zwiększają swój rozmiar, dał się ponieść. Chłopcy mieli wrażenie, że między ich ciałami tworzy się napięcie elektryczne, bo w momencie, kiedy ich usta się spotkały, usłyszeli trzask.
- O, Merlinie! – Jęknął Draco, oddychając tak szybko jakby przebiegł maraton. Harry wplątał dłonie pod szaty chłopaka i dotknął jego skóry, w momencie, kiedy kolejny trzask wypełnił pokój.
Trzeba to przerwać. Ta myśl zakiełkowała w głowie Harryego, ale bardzo daleko od świadomości, jaką się obecnie posługiwał.      
 Malfoy czuł krew w ustach. Przecięta warga Harryego krwawiła.
Gdzieś za nimi pojawił się kolejny trzask, ale tym razem zupełnie inny niż te poprzednie i chwilę później usłyszeli jak, ktoś odchrząkuje.
- Nie spodziewałem się tego po was, chłopcy – Rozbawiony głos dyrektora rozbrzmiał w pokoju i świat się zatrzymał. Draco otworzył oczy i spojrzał w te należące do Pottera. Zieleń jego tęczówek, zdawała się być bardziej nasycona z tej odległości. Harry powoli wyjął dłonie z pod szat blondyna, dając tym znak chłopakowi, by zszedł z jego kolan. Ale Draco się nie poruszył.  Patrzył w zielone tęczówki z niemą prośbą, by o niczym nie mówił.
- Nie przeszkadzajcie sobie, już wychodzę. – Dumbledore odwrócił się w stronę drzwi i nim Harry zdążył otworzyć usta, wyszedł z pomieszczenia.
Draco zszedł z kolan Pottera i opadł obok. Czerwony na twarzy i w wymiętych szatach.
- Ja pierdole, Potter, dlaczego przyciągasz same katastrofy? – I ku swojemu zdziwieniu Draco poczuł, że chce mu się śmiać, bo myśl, że dyrektor właśnie ich nakrył i będzie przekonany, że są razem, wydawała się niemalże komiczna.  Chwile później chichotał jak zaklęty, a Potter patrzył na niego jak na wariata.         


Komentarze

  1. Ej, a gdzie ciąg dalszy?
    Świetny, genialny pomysł i klątwa niebanalna :D
    Robisz trochę błędów, więc jeśli potrzebujesz bety, odezwij się ;)
    Tyśka

    OdpowiedzUsuń
  2. Póki co, ciągu dalszego nie ma :P Wybacz, na razie króluje NaruSasu :D
    A jeżeli chodzi o błędy to, one były, są i będą zemną :P Jeżeli coś powstanie kiedys, to bardzo chetnie skorzystam z bety.Wiec mozesz zostawic maila :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry Wieczór :). Ten blog pochłonęłam w dwie godzinki i uważam, że to najlepsze 2h spędzone w moim życiu. Te dwa ostatnie rozdziały są genialne pozostałe również. Jednak są błędy i to podstawowe. To, że istnieją takie osoby jak bety to nie oznacza, iż można ignorować swoje błędy. Przecinki - albo są, albo ich nie ma tam gdzie potrzeba, albo jest ich wiele niepotrzebnych. Pisze się: Harry'ego, Snape , Snape'a, Crabbe'a i Goyle'a. "Spojrzał na niego kontem oka." Poprawnie pisze się kąt, więc raczej kątem oka. Jeśli nie masz pewności jak dane słowo się pisze zajrzyj do słownika, internetu, bo taka robota to jest na odwal zrobiona. Pod względem samej treści czy fabuły jestem zachwycona, natomiast nad postacią tej treści trzeba popracować. Powtórzenia i te sprawy. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Pozdrawiam,
    H.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej , mam na imie beata i bardzo spodobał mi się twój blog czekam na dalsze rozdziały . :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 32 year-old Software Test Engineer III Taddeusz Croote, hailing from Saint-Jovite enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and Flag Football. Took a trip to Phoenix Islands Protected Area and drives a Ferrari Dino 206SP. przekierowanie tutaj

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz