Cisza i ogień. Rozdział IX

Rozdział IX
Nadal nakładam nowe szaleństwa na każdą świeża myśl. Nasłuchuję świata z głową położoną na torach.
- „Pamiętnik narkomanki”
            Śmiech Draco jeszcze długo brzmiał Harryemu w głowie. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie miał okazje słuchać wybuchu wesołości chłopaka. Zastanawiał się nawet, czy nie był to raczej objaw desperacji, co dało się jeszcze pojąć.
Poczuł, jak ktoś go trąca i obejrzał się za odchodzącym puchonem. Korytarz był zatłoczony i ledwo można było się przecisnąć. Lekcje dobiegły końca i wszyscy szli, albo na kolacje, albo do swoich dormitoriów. Harry, jak zawsze szedł pod prąd, zmierzając do klasy profesora Slughorn’a. Był spóźniony, na co tygodniową herbatkę, a wszystko za sprawą Malfoya. A właściwie wspomnienia jego rozweselonych oczu. Było to absurdalne, by myśl o oczach Draco zaprzątała mu głowę przez cały tydzień i sprawiała, że zawalał zadanie powierzone mu przez Dumbledore’a. Cała sytuacja, w jaką został wplątany uniemożliwiała mu dostateczne zaangażowanie w cokolwiek. Zastanawiał się nawet nad zupełnym zignorowaniem Malfoya, w końcu on sam niewiele jest wstanie zrobić dyrektorowi, co dowodziły jego poprzednie próby. Ten plan szybko jednak spalił na panewce, bo był Harrym Potterem i nie potrafił przejść obok tego obojętnie. Sam czasami nie potrafił pojąć skąd to się u niego bierze, ten naturalny talent do wpadania w kłopoty. Draco prawdopodobnie miał racje, mówiąc, że swoją zbawczą mocą chcę wszystko naprawiać, tylko problem stanowiło pytanie, czy faktycznie może czegoś takiego dokonać. Przepowiednia mówiła, że to on jest tym, który może mierzyć się z Czarnym Panem, więc coś musiało być na rzeczy.
Wyszedł z zakrętu i zobaczył jak drzwi od klasy się otwierają i wychodzą zza nich członkowie klubu Slughorn’a. Gdyby mógł widzieć swoją minę, zobaczyłby rozczarowanie i gniew. Jakim sposobem zrobiło się aż tak późno?
Hermiona z uśmiechem żegnała profesora wychodząc, jako ostatnia. Mężczyzna musiał zobaczyć Harryego, przedzierającego się przez tłum, bo jego zmarszczona twarz rozjaśniała.
- Przepraszam profesorze – Rzucił zdyszany, kiedy tylko udało mu się dotrzeć do drzwi klasy. – Musiałem dokończyć, zadanie dla profesora, Snape’a, nie sądziłem, że tak długo mi to zajmie. – Skłamał, podając pierwszy lepszy powód, jaki przyszedł mu do głowy.
Slughorn uśmiechnął się lekko, a w jego oczach Harry zobaczył zrozumienie i wiedział już, że nie wszystko stracone.
- Nie przejmuj się chłopcze – Zagadnął uprzejmym głosem. – Właśnie rozmawialiśmy z panną Granger, o małej wartości tego spotkania. Pan MacLaggen zaszczycał nas, bardzo nudnymi opowieściami o sobie. – Zaśmiał się i Harry wymienił rozbawione spojrzenia z Hermioną.
- Harry, na pewno zjawi się za tydzień. – Wtrąciła dziewczyna zwracając się do profesora.
- W to nie wątpię, Panno Granger – Nauczyciel spojrzał po zebranych. – A teraz wybaczcie muszę się czymś zająć. – Powiedziawszy to, zamknął za sobą drzwi do klasy.
Hermiona spiorunowała Harryego wzrokiem, zaraz po tym jak Sloughorn zniknął im z pola widzenia.
- Nie przypominam sobie, żeby Snape coś ci zadawał. – Rzuciła z pretensją, wkładając niesione w dłoniach książki, do swojej torby.
-Przestań, musiałem coś wymyślić. – Wyjaśnił, zaczynając iść w stronę dormitorium gryfonów.
- Zastanawia mnie raczej, dlaczego nie przyszedłeś, myślałam, że Dumbledore chciał, żebyś zdobył zaufanie Slughorna.
- Bo tak jest. – Burknął Harry, czując, że jest na siebie zły bardziej niż przypuszczał. Z resztą, Hermiona zawsze potrafiła uświadomić mu błędy.
- Harry, musisz mi w końcu powiedzieć, co się dzieje. – Oświadczyła, zachodząc chłopakowi drogę. – Zaczynam się o ciebie martwić.
- Zupełnie nie wiem, o co ci chodzi – Harry starał się udawać zaskoczonego, takimi przypuszczeniami. –Nic się nie dzieje, no może oprócz Voldemorta czyhającego na moje życie. – Stwierdził udając zupełną beztroskę, efektownie machając przy tym ręką.
Hermiona zmarszczyła brwi, nie wyglądała na przekonaną.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego chcesz robić wszystko sam, jak zawsze z resztą. – Westchnęła i stanęła obok chłopaka, umożliwiając im dalszą podróż.
Harry przez chwilę miał zamiar jednak opowiedzieć o wszystkim dziewczynie i może nawet by to zrobił, wbrew temu, o co zapewniał Draco, ale chwilę później przestało to być tak istotne, ponieważ dawno zapomniany ból głowy nagle powrócił. Potter złapał się za skronie i zupełnie zaskakując tym Hermionę, krzyknął. Dziewczyna niemal błyskawicznie złapała go za ramię, chcąc dać chłopakowi poczucie stabilności i uchronić przed możliwym upadkiem.
Harryego zamroczyło, przed oczami zobaczył jedynie ciemną plamę i gdyby nie koleżanka nie utrzymałby się na nogach. Złapał Hermionę za przedramię.
-Zaprowadź mnie do skrzydła szpitalnego. – Polecił, przez zaciśnięte zęby. Ból nie był jeszcze nigdy tak silny, a tylko Pani Pomfrey potrafiła zaradzić jego migreną.
Hermiona nie pytała o nic więcej, założyła sobie rękę Harryego przez kark i zaprowadziła go w skazane we miejsce.

            Draco jeszcze nigdy się tak nie bał, chociaż nie był do końca pewny, czy było to uczucie strachu. Siedział w pokoju wspólnym, słuchając o postępach Blaise’a w ich zakładzie, kiedy nagle poczuł, że jego serce ściska uczucie niemal przygniatające swoją siłą. Poderwał się z kanapy i wprawiając wszystkich w głębokie skonsternowanie, wybiegł bez słowa. Właściwie, to sam nie zdawał sobie sprawy, dlaczego biegnie, ale jego ciało pragnęło, by był w zupełnie innym miejscu. Cały się trząsł, a oddychanie sprawiało mu tyle wysiłku, że chwilami zastanawiał się czy nie wdycha ołowiu. Dopiero, kiedy znalazł się w skrzydle szpitalnym, a jego oczom ukazał się Harry, siedzący na jednym z łóżek i przyciskający dłonie do głowy, zrozumiał, co się dzieje. Cholerna klątwa kazała mu tu przyjść. I nawet ta wiedza nie powstrzymała go przed podejściem do chłopaka.
- Panno Granger, myślę, że powinnaś pójść ze mną. – Pani Pomfray, położyła dłoń na plecach dziewczyny i zaprowadziła ją do swojego kantorka. Hermiona zaskoczona widokiem, Malfoya nie była nawet wstanie protestować. Blondyn wyglądał na przejętego, Harry cierpiał i nagle zaczęła rozumieć, co się dzieje, a przynajmniej miała swoją teorię.
- O nic nie pytasz? – Zagadnęła pielęgniarka, kiedy zamknęła za nimi drzwi. Hermiona usiadła na kanapie i pokiwała przecząco głową, zastanawiając się, co powinna powiedzieć Harryemu, kiedy będzie musiała przed nim stanąć.
Harry podniósł wzrok, kiedy usłyszał jak Pani Pomfray wyprowadza Hermionę. Nie spodziewał się jednak zobaczyć pary szarych tęczówek należących do Draco. Nie był wstanie zastanawiać się nad powodem jego obecności, bo głowa nadal go bolała i czuł jakby coś chciało przebić się przez jego czaszkę. Odchylił się do tyłu i zamknął oczy, pragnąc ulgi. Chwilę później poczuł jak Draco kładzie dłoń na jego piersi i nagle zupełnie jakby ktoś zabrał od niego całe cierpienie, wszystko ustało. Otworzył oczy. Draco patrzył na niego intensywnie, a jego warga drgała.
- Draco. – Wypowiedział imię chłopaka zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, a oczy Malfoya na ten dźwięk wypełniły się zaniepokojeniem. Cofnął dłoń i odszedł dwa kroki od Pottera.
- Zmusiło mnie. – Wyjaśnił, jakby czuł, że musi jak najszybciej powiedzieć Harryemu, co tu robi. Cofnął się ponownie dwa kroki.
Harry kiwnął głową i wstał z łóżka stojąc teraz naprzeciwko chłopaka.
- Rozumiem, - Powiedział.
Warga Draco nadal drgała i oddychał urywanie, nie mając pojęcia, dlaczego nie potrafi się uspokoić. Chciał zrobić kolejny krok w tył, ale łóżko stojące za nim, doskonale mu to uniemożliwiało. Spojrzał w pociemniałe tęczówki Pottera, czekał na moment, w którym jego źrenice zmienią rozmiar i będzie mógł poczuć ciepło warg Harryego, na swoich.
Nic takiego jednak nie miało miejsca i Harry wciąż jedynie na niego patrzył. Draco czuł rozdrażnienie i jakiś rodzaj rozczarowania, co uświadomił sobie dopiero, kiedy wrócił do siebie. Obecnie nie zastanawiał się, czy to, co czuje jest właściwe. Z każdą sekundą oddech miał cięższy i od nowa zaczął cały drżeć, zacisnął dłonie w pięści oczekując na jakąś reakcje Pottera. Cała frustracja, zbierająca się w jego ciele wydostała się w postaci cichego jęku i tego Harry nie potrafił już zignorować.
Złapał Draco za nadgarstek i pociągnął do siebie.
- Nie możesz odchodzić, bo zrobią ci krzywdę. – Wyszeptał do ucha blondyna i złapał go w tali, przyciskając do siebie ciaśniej, zupełnie jakby już teraz nie chciał, nigdzie puszczać Draco. Przeniósł dłoń do jasnych włosów. Zaplątał palce między kosmyki i spoglądając w szare tęczówki nachylił się nad jego ustami. Draco niemal płonął ze zniecierpliwienia, obie dłonie przyłożył do karku bruneta i przysunął się bliżej, o ile to było w ogóle możliwe.
Coś trzasnęło, kiedy ich usta się dotknęły.
Draco westchnął.
Harry przełożył dłoń, z tali na tyłek chłopaka.
Znowu trzasnęło.
Ich języki poznały się i w sekundzie później walczyły z dzikim pragnieniem, bycia najbliżej, jak to możliwe.
Draco szarpnął Harryego za włosy, a ten popchnął go na łóżko i zawisł nad nim, nie przerywając zażartej walki języków. Dłońmi wyczuł, że brzuch Draco, nie jest już tak przerażająco zapadnięty, a żebra nie wystają tak jak poprzednio, kiedy miał okazje go dotykać. Przedarł się przez szaty i zatoczył palcami koło wokół sutka chłopaka. Malfoy przeciągnął dłońmi całą długość pleców Harryego i odnalazłszy koniec jego koszuli, niemal nachalnie włożył pod nią palce, chcąc natychmiast móc dotykać nagiej skóry chłopaka. Potter przerwał pocałunek i przeciągnął ręce Draco nad jego głowę i tam je unieruchomił, zaplatając ich palce ze sobą.
Ich wzrok się spotkał.
Oboje dyszeli, zupełnie tak jakby przebiegli kilka kilometrów.
Harry nie mógł się nadziwić widokiem, rozczochranego i zarumienionego Draco i przyznał w duchu, że jest to zdecydowanie dużo lepsze niż roześmiane oczy chłopaka.                                              
- Dość. – Oznajmił Harry, wprawiając Draco w oniemienie. Nie sądził, że Potter będzie umiał się kontrolować, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdził, że i on czuje się zupełnie świadomy tego, co robi. Cholera! Znowu dał się omotać Potterowi i oddał się w kuszący świat dotyku i uczucia.
Z jego gardła, wbrew woli, wydobył się cichy jęk rozczarowania. Harry uniósł brew w zaskoczeniu, ale wściekły wzrok Malfoya, szybko ugasił jego ciekawość.
Wyplątał się z plątaniny kończyn, jaką tworzyli i odszedł od łóżka, chcąc zachować jak największy dystans od chłopaka. Nadal czuł w ustach smak pocałunku i miał słuszność obawiać się, że jego kontrola to jedynie przebłysk zdrowego rozsądku.
Łóżko zaskrzypiało, kiedy Draco podniósł się i usiadł na nim. Wyglądał na oszołomionego i wyraźnie nad czymś myślał, bo brwi miał zmarszczone. Ich milczenie, przewał dźwięk otwieranych drzwi i oboje zdali sobie sprawę, że stanie przed nimi nie tylko pani Pomfray, ale i Hermiona Granger, żądająca wyjaśnień.
- Panowie, – Zaczęła, pielegniarka, zakładając ręce na piersi. – Zdaje się, że wspominałam wam coś na temat kontroli, pogarszacie swoją sytuację. – Podsumowała i podeszła do Harryego, żeby przyłożyć mu dłoń do czoła. Chłopak domyślił się, że chciała sprawdzić, czy aby na pewno wszystko już z nim w porządku.
- Harry… - Hermiona wyglądała na wyjątkowo poruszoną i Harry stwierdził w duchu, że po raz pierwszy widzi ją w takim stanie. Już otwierał usta, żeby zacząć wyjaśniać, kiedy pielęgniarka go ubiegła.
- Panna Granger już wszystko wie i zdaje się, że bardzo nam pomogło, jej wtajemniczenie.
Draco spojrzał zaskoczony na dziewczynę, będąc ciekawy, co kobieta miała na myśli.
- Harry, chyba wiem, co to za klątwa. – Oznajmiła dziewczyna i po pomieszczeniu rozniosło się westchnienie ulgi, zarówno Draco, jak i Pottera. 
Harry miał ochotę się śmiać z oczywistości sytuacji Hermiona, jak zawsze znała odpowiedź i po raz setny miała uratować mu tyłek.
- Mów. – Pośpieszył Draco, który wcale nie wydawał się być wredny, mówiąc to, a wręcz wdzięczny, co na krótką chwilę odebrało dziewczynie głos.
- Czytałam kiedyś o czymś podobnym, ale jedyne, co mogę wam teraz powiedzieć to, to, że jeżeli nie znajdziemy sposobu na odczynienie klątwy, jeden z was umrze. – Głos dziewczyny zadrżał, a pomieszczenie wypełniła cisza.

            ***

            Hermiona w zniecierpliwieniu kartkowała kolejny tom na temat zaklęć miłosnych, szeleszcząc, przewracanymi kartkami. Biblioteka była pusta i wypełniona pół mrokiem. Jedynie pozwolenie pani Pomfrey, pozwalało jej być tu tak późno, bez konieczności użycia peleryny niewidki.
Nie sądziła, że znajdzie cały regał z literaturą na temat zaklęć miłosnych. Po mimo tego ile czytała, aż do teraz nie zdawała sobie sprawy, że jest to tak obszerny temat. Dodatkowo nie miała pojęcia, w którym z tomów zacząć poszukiwania, więc po prostu wzięła pierwszy z brzegu i czytała. Nadal była nieco otępiała po tym, czego się dowiedziała. Podejrzewała, że Harry ma jakieś kłopoty, ale to przechodziła jakiekolwiek pojęcie. Malfoy?  Z pośród tak wielu osób, to właśnie musiał być on? Gdyby Ron się o tym dowiedział, padłby trupem, albo rzucił niewybaczalnym na Malfoya, zupełnie nie zastanawiając się czyja to wina.
Zamknęła kolejną księgę i potarła oczy. Jakim cudem, istnieje tyle sposobów by zniewolić kogoś, używając do tego miłości? Dodatkowo nie wszystkie zaklęcia z tej kategorii były uznawane, jako czarna magia, większość można było stosować, bez większych konsekwencji. Zabrała dwa opasłe tomy i wstała od stolika. Nie było sensu, żeby siedziała w bibliotece, kiedy mogła poczytać w dormitorium. Liczyła także, na pomoc Harryego. Chłopak od tygodnia nie zapytał jak idą jej poszukiwania klątwy. Zdawał się być pochłonięty, szpiegowaniem Malfoya i próbami wzbudzenia zaufania u profesora Slughorn’a. Niemiej jednak, powinien, chociaż trochę przejmować się swoim położeniem. Bo jeżeli się nie mylił i to Voldemort, go przeklął, to bez wątpienia wisi nad nim widmo śmierci. Z drugiej strony, kiedy się nad tym zastanawiała, nie potrafiła pojąć, po co Czarny Pan miałby chcieć uzależnić Malfoya od Harryego, to zupełnie nie trzymało się jakiejkolwiek logiki. Jeśli Draco naprawdę wstąpił do śmierciożerców, to jego unicestwienie nie da żadnych korzyści chyba, że było coś, o czym nie wiedzieli i Malfoy miał być jedynie próbą odwrócenia uwagi od czegoś większego. Hermiona przystanęła w pół kroku, kiedy obiekt jej rozmyślań, znikł za drzwiami, a zaraz potem i drzwi. Pokój życzeń.
Podeszła pod ścianę i dotknęła zimnego kamienia. Nic się jednak nie stało. Doskonale wiedziała jak działał pokój i szybko dała sobie z tym spokój. Jej pragnienie było za słabe, ale Malfoy musiał go bardzo potrzebować, skoro mu się pokazał.                                                                    
Spojrzała jeszcze raz na ścianę, upewniając się czy aby na pewno się nie otworzy i ruszyła w dalszą drogę ku dormitorium gryfonów.
Słowa Harryego, oskarżające Malfoya o knucie, czegoś podejrzanego, zdawały się zyskiwać na wiarygodności.
Zastanawiając się nad powodem, dla jakiego Draco miałby potrzebować nie zauważyła, jak z jednej z ksiąg wypada kawałek karki i po cichu ląduje na kamiennej podłodze.
Szczupła kobieta z jednego z obrazów, wstała ze swojego krzesła i zawołała za Hermioną.
- Coś ci wypadło, kochana. – Zapiszczała wysokim głosem i dziewczynie nie mogła tego nie usłyszeć. Odwróciła się i spojrzała na wskazywany przez kobietę skrawek papieru. Na pierwszy rzut oka wydawał się pusty, ale po dokładniejszym przyjrzeniu się, Hermiona zauważyła wyblakłe litery układające się w słowa; „Cisza i ogień – Z żaru, stworzyć popiół i w ciszę krzyki przeobrazić. Wrogów pogodzić tylko po to, by ich zabić.”
Hermiona poderwała się z miejsca i pobiegła w poszukiwaniu Harryego. Wygląda na to, że znalazła odpowiedź.      

Komentarze

  1. Całkiem spoko, tylko wydaje mi się, że nazwisko Hermiony pisze się GrangeR a nie Grange :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O faktycznie, dzieki za zwrócenie uwagi ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy next? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem, że sie podobało, skoro o to pytasz :D
    Next sie pisze, tyle moge powiedziec. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że się podobało. Nie mogło by być inaczej ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe opowiadanie, zakochałam się w nim tak samo jak w NaruSasu awww piszesz obłędnie, chce więcej i więcej i po prostu nie potrafię już wytrzymać. Wiedz, że zyskałaś nową fankę <3
    I czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy awwwww dużo wenyyy

    OdpowiedzUsuń
  7. <3 Dziekuje :*
    Muszę w takim razie zabrać się do pisania :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ nie ma za co :D
    Btw. na blogu NaruSasu napisałam ci komentarz który dotyczy też Drarry.
    Awwww ale się cieszę, że mi odpisałaś teraz będe tu zaglądać kilka razy dziennie żeby zobaczyć czy jest nowy rozdział :D
    A i jeszcze Drarry jeśli nie czytałaś to usmiech-weza.blogspot.com w tym momencie jest mały zastój ale rozdziałów pod dostatkiem <3

    (już się bałam że to kolejny wspaniały blog który umiera jak ja sie cieszę że się myliłam)<--emocje wzięły górę i piszę zdeczka bez sensu <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  9. O mój Merlinie! Dawno nie spotkałam się z tak świetnym drarry. Fabuła nie przesadzona, słownictwo bardzo bogate i w dodatku wszystko tworzy taką ładną, spójną całość ♡.♡ proszę kontynuuj pisanie, bo aż szkoda patrzec, ze nie skończone :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejciu, jakie piekne słowa <3
    Kontynuacja bedzie na pewno, o to sie nie martw, tylko kiedy to będzie nie jestem w stanie powiedzieć :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne! Drarry to mój ulubiony parring i czytałam wiele opowiadań o nim ale to jest w pierwszej trójce. Wszystko jest spójne , wyważone i nieprzesadzone. Ponadto pomysł z klątwą -wybitny. Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.☺

    OdpowiedzUsuń
  12. W pierwszej trójce? Teraz czuje presje. Co takiego stoi obok mojego opowiadania? :P Mam nadzieję, że nie Światło pod wodą, albo inne równie wybitne "dzieła", bo raczej za wysokie progi :P Ale dziękuje :3 Nie zostaje nic inne jak zabrać się za pisanie.
    Pozdrawiam
    Megami.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazwyczaj nie czytam nie zakończonych, ale ostatnio mi się zmienia, bo wiele z nich właśnie mnie wciąga. Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba :D zaciekawiło mnie, więc czekam na kolejną notkę z niecierpliwością :)
    Miłego pisania, no i weny życzę, dużo weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam :)
    Twoje opowiadanie już od jakiegoś czasu leżało sobie w moich zakładkach, ale w końcu się za nie wzięłam. Historia jest świetnie wymyślona i aż płaczę nad tym, że ostatnia część wyszła ponad rok temu ;__; Nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła dlatego też zwróciłam uwagę na kilka rzeczy. Na pewno musisz po pracować nad interpunkcją. Przecinków u ciebie jak mrówków. To mój jedyny główny zarzut. Mogłabyś jeszcze dokładnie przemyśleć niektóre zdania, bo czasami nie mają sensu, albo są z serii "masło maślane". No i lubisz ucinać końcowki co trochę drażni. A i nad odmianą i pisownią potterowskich nazwisk też musisz po pracować.
    Ale ogólnie jest dobrze, to są tylko drobne szczegóły. Czekam na nowy rozdział. Mam nadzieję, że nie porzuciłaś bloga i tej historii, bo jest warta uwagi.
    Pozdrawiam ciepło :)

    //Mika

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz